Miłość do uchodźców ?

fc33dcb4-24cf-4e75-8787-d79116147682

 Łk 10,25-37

Oto powstał jakiś uczo­ny w Pra­wie i wysta­wia­jąc Jezu­sa na pró­bę, zapy­tał: «Nauczy­cie­lu, co mam czy­nić, aby osią­gnąć życie wieczne?»
Jezus mu odpo­wie­dział: Co jest napi­sa­ne w Pra­wie? Jak czytasz?
«On rzekł: Będziesz miło­wał Pana, Boga swe­go, całym swo­im ser­cem, całą swo­ją duszą, całą swo­ją mocą i całym swo­im umy­słem; a swe­go bliź­nie­go jak sie­bie samego».
Jezus rzekł do nie­go: «Dobrześ odpo­wie­dział. To czyń, a będziesz żył».
Lecz on, chcąc się uspra­wie­dli­wić, zapy­tał Jezu­sa: «A kto jest moim bliźnim?»
Jezus nawią­zu­jąc do tego, rzekł: «Pewien czło­wiek scho­dził z Jero­zo­li­my do Jery­cha i wpadł w ręce zbój­ców. Ci nie tyl­ko że go obdar­li, lecz jesz­cze rany mu zada­li i zosta­wiw­szy na pół umar­łe­go, ode­szli. Przy­pad­kiem prze­cho­dził tą dro­gą pewien kapłan; zoba­czył go i minął. Tak samo lewi­ta, gdy przy­szedł na to miej­sce i zoba­czył go, minął.
Pewien zaś Sama­ry­ta­nin, będąc w podró­ży, prze­cho­dził rów­nież obok nie­go. Gdy go zoba­czył, wzru­szył się głę­bo­ko: pod­szedł do nie­go i opa­trzył mu rany, zale­wa­jąc je oli­wą i winem; potem wsa­dził go na swo­je bydlę, zawiózł do gospo­dy i pie­lę­gno­wał go.
Następ­ne­go zaś dnia wyjął dwa dena­ry, dał gospo­da­rzo­wi i rzekł: Miej o nim sta­ra­nie, a jeśli co wię­cej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał.
Któ­ryż z tych trzech oka­zał się według twe­go zda­nia, bliź­nim tego, któ­ry wpadł w ręce zbójców?»
On odpo­wie­dział: «Ten, któ­ry mu oka­zał miłosierdzie».
Jezus mu rzekł: «Idź, i ty czyń podobnie».

O co cho­dzi w tym życiu, w tym naszym zabie­ga­niu? Czy tyl­ko, by zdo­być wyma­rzo­ne wykształ­ce­nie, być zdro­wym, mieć rodzi­nę, dom, fir­mę itp.  Uczo­ny w Pra­wie zwra­ca uwa­gę na isto­tę. Cho­dzi o życie wiecz­ne! O to, aby się zba­wić. Jak to uczy­nić? Odpo­wie­dzią Jezu­sa na to pyta­nie jest przy­po­wieść, z któ­rej wyni­ka wnio­sek, miłość bliź­nie­go. A więc czy­nie­nie dobrze dla czło­wie­ka w potrze­bie, czło­wie­ka pora­nio­ne­go jest dro­gą do zbawienia.

Sama­ry­ta­nin zoba­czył czło­wie­ka pora­nio­ne­go, wzru­szył się głę­bo­ko, to zna­czy miał dobre ser­ce, pod­szedł do nie­go i opa­trzył mu rany „ zale­wa­jąc je oli­wą i winem” miło­ści miło­sier­nej. A co z uchodź­ca­mi, któ­rzy obec­nie tak licz­nie zale­wa­ją Euro­pę ? Ich tak­że mamy kochać jako ucznio­wie Chry­stu­sa. Jezus mówił nawet o miło­ści nie­przy­ja­ciół (Por. Łk 6, 27).  War­to pamię­tać, że jest tak­że miłość wyma­ga­ją­ca, taka, któ­ra chce dobra dru­gie­go. Rodzic z miło­ści do dziec­ka wyma­ga od nie­go obo­wiąz­ków np. sprzą­ta­nia swo­je­go poko­ju. Mło­dzież z Ruchu Czy­stych Serc wyma­ga od sie­bie czy­sto­ści przed­mał­żeń­skiej do ślu­bu. Mał­żo­nek w mał­żeń­stwie wyma­ga od współ­mał­żon­ka wier­no­ści. W rodzi­nie nazna­czo­nej alko­ho­li­zmem mał­żo­nek i dzie­ci wyma­ga­ją od oso­by uza­leż­nio­nej trzeź­wo­ści. Podob­nie od uchodź­ców wyma­ga się z miło­ści usza­no­wa­nia praw, kul­tu­ry i zwy­cza­jów tych naro­dów do któ­rych przy­by­wa­ją. I to wszyst­ko jest miło­ścią bliź­nie­go, zoba­cze­niem, zatrzy­ma­niem, wzru­sze­niem się (prze­ję­ciem się) spra­wą czło­wie­ka w potrze­bie. I wresz­cie kon­kret­nym czy­nem pomo­cy. Wyma­ga­nie też jest pomo­cą, wyma­ga­nie jest sta­nię­ciem w praw­dzie, wyma­ga­nie też jest Miło­ścią, ponie­waż Krzyż Jezu­sa jest Miło­ścią. A co uczy­nić jeśli ktoś przyj­dzie do moje­go domu ojczy­zny i w nim mnie oszu­ku­je? W takiej sytu­acji nie jest god­ny mojej miło­ści. I ja mam pra­wo bro­nić się, bro­nić swo­jej god­no­ści, ponie­waż Miłość zosta­ła zdra­dzo­na.Pro­śmy Boga o zro­zu­mie­nie takiej Miło­ści, wyma­ga­ją­cej Miło­ści. (X.BW)